на главную | войти | регистрация | DMCA | контакты | справка | donate |      

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z
А Б В Г Д Е Ж З И Й К Л М Н О П Р С Т У Ф Х Ц Ч Ш Щ Э Ю Я


моя полка | жанры | рекомендуем | рейтинг книг | рейтинг авторов | впечатления | новое | форум | сборники | читалки | авторам | добавить



ROZDZIAL II

Tymczasem w domu czekala ich podczas obiadu dobra nowina. Panowie Tarkowski i Rawlison byli zaproszeni przed kilku tygodniami, jako biegli inzynierowie, do obejrzenia i oceny rob'ot prowadzonych przy calej sieci kanal'ow w prowincji El-Fajum[7], w okolicach miasta Medinet, blisko jeziora Karoun oraz wzdluz rzeki Jussef i Nilu. Mieli tam zabawi'c kolo miesiaca i uzyskali na to urlopy od wlasnej kompanii[8]. Poniewaz zblizaly sie 'swieta Bozego Narodzenia, wiec obaj nie chcac rozstawa'c sie z dzie'cmi postanowili, ze Sta's i Nel pojada takze do Medinet. Po uslyszeniu tej nowiny dzieci omal nie wyskoczyly ze sk'ory z rado'sci. Dotychczas znaly miasta lezace wzdluz kanalu, a mianowicie Izmaile i Suez, poza kanalem za's — Aleksandrie i Kair, pod kt'orym ogladaly wielkie piramidy i Sfinksa[9]. Ale byly to kr'otkie wycieczki, gdy wyprawa do Medinet-el-Fajum wymagala calego dnia jazdy koleja wzdluz Nilu na poludnie, a potem od El-Wasta na zach'od, ku Pustyni Libijskiej. Sta's znal Medinet z opowiada'n mlodszych inzynier'ow i podr'oznik'ow, kt'orzy je'zdzili tam na polowanie na wszelkiego rodzaju ptactwo wodne oraz na wilki z pustyni i hieny. Wiedzial, ze jest to osobna wielka oaza lezaca po lewym brzegu Nilu, ale niezalezna od jego wylew'ow i majaca sw'oj wlasny system wodny, utworzony przez jezioro Karoun, przez Bahr-Jussef i przez cala wie'z drobnych kanal'ow. Ci, kt'orzy oaze te widzieli, m'owili, ze jakkolwiek kraina ta nalezy do Egiptu, jednakze, oddzielona od niego pustynia, tworzy odrebna calo's'c. Tylko rzeka Jussef wiaze, rzeklby's, niebieskim cienkim sznurkiem te okolice z dolina Nilu. Wielka obfito's'c w'od, zyzno's'c gleby i wspaniala ro'slinno's'c tworza z niej jakby raj ziemski, a rozlegle ruiny miasta Krokodilopolis 'sciagaja tam setki ciekawych podr'oznik'ow. Stasiowi jednak u'smiechaly sie gl'ownie brzegi jeziora Karoun z rojami ptactwa i wyprawy na wilki do pustynnych wzg'orz Gue-bel-el-Sedment.

Ale wakacje jego zaczynaly sie dopiero za kilka dni, poniewaz za's rewizja rob'ot przy kanalach byla sprawa pilna i starsi panowie nie mogli traci'c czasu, ulozyli sie przeto, ze wyjada niezwlocznie, a dzieci wraz z pania Olivier w tydzie'n p'o'zniej. I Nel, i Sta's mieli ochote jecha'c zaraz, ale Sta's nie 'smial o to prosi'c. Poczeli natomiast wypytywa'c o rozmaite sprawy tyczace podr'ozy i z nowymi wybuchami rado'sci przyjeli wiadomo's'c, ze nie beda mieszkali w niewygodnych utrzymywanych przez Grek'ow hotelach, ale w namiotach dostarczonych przez Towarzystwo Podr'oznicze Cooka. Tak zwykle urzadzaja sie podr'oznicy, kt'orzy z Kairu wyjezdzaja na dluzszy nawet pobyt do Medinet. Cook dostarcza namiot'ow, sluzby, kucharzy, zapas'ow zywno'sci, koni, osl'ow, wielblad'ow i przewodnik'ow, tak ze podr'oznik nie potrzebuje o niczym my'sle'c. Jest to wprawdzie do's'c kosztowny spos'ob podr'ozowania, ale panowie Tarkowski i Rawlison nie mieli potrzeby sie z tym liczy'c, wszelkie bowiem wydatki ponosil rzad egipski, kt'ory ich zaprosil, jako bieglych, do oceny i rewizji prac przy kanalach. Nel, kt'ora nad wszystko w 'swiecie lubila je'zdzi'c na wielbladzie, otrzymala obietnice od ojca, ze dostanie osobnego, garbatego wierzchowca, na kt'orym wraz z pania Olivier albo z Dinah, a czasem i ze Stasiem, bedzie brala udzial we wsp'olnych wycieczkach w blizsze okolice pustyni i do Karoun. Stasiowi przyrzekl pan Tarkowski, ze pozwoli mu kiedy noca p'oj's'c na wilki — i ze jezeli przyniesie dobre 'swiadectwo szkolne, to dostanie prawdziwy angielski sztucer[10] i wszelkie potrzebne dla my'sliwego przybory. Poniewaz Sta's pewny byl cenzury, wiec od razu zaczal uwaza'c sie za posiadacza sztucera i obiecywal sobie dokona'c z nim rozmaitych zdumiewajacych i wiekopomnych czyn'ow.

Na takich projektach i rozmowach zeszedl uszcze'sliwionym dzieciom obiad. Stosunkowo najmniej zapalu okazywala do zamierzonej podr'ozy pani Olivier, kt'orej nie chcialo sie rusza'c z wygodnej willi w Port-Saidzie i kt'ora przestraszala my'sl zamieszkania przez kilka tygodni w namiocie, a zwlaszcza zamiar wycieczek na wielbladach. Zdarzylo sie jej juz kilkakrotnie pr'obowa'c podobnej jazdy, jak to zwykle robia przez ciekawo's'c wszyscy Europejczycy zamieszkali w Egipcie, i zawsze te pr'oby wypadaly niepomy'slnie. Raz wielblad podni'osl sie za wcze'snie, gdy jeszcze nie zasiadla sie dobrze na siodle, i skutkiem tego stoczyla sie przez jego grzbiet na ziemie. Innym razem nie nalezacy do lekkono'snych dromader[11] utrzasl ja tak, ze przez dwa dni nie mogla przyj's'c do siebie, slowem, o ile Nel po dwu lub trzech przejazdzkach, na kt'ore pozwolil pan Rawlison, zapewniala, ze nie ma nic rozkoszniejszego na 'swiecie, o tyle pani Olivier zostaly przykre wspomnienia. M'owila, ze to jest dobre dla Arab'ow albo dla takiej kruszynki jak Nel, kt'ora nie wiecej sie utrzesie niz mucha, kt'ora by siadla na garbie wielblada, ale nie dla os'ob powaznych i niezbyt lekkich, a zarazem majacych pewna sklonno's'c do niezno'snej choroby morskiej. Lecz co do Medinet-el-Fajum miala i inne obawy. Oto w Port-Saidzie, zar'owno jak w Aleksandrii, Kairze i calym Egipcie, nie m'owiono o niczym wiecej, tylko o powstaniu Mahdiego i okrucie'nstwach derwisz'ow. Pani Olivier nie wiedzac dokladnie, gdzie lezy Medinet, zaniepokoila sie, czy to nie bedzie zbyt blisko od mahdyst'ow, i wreszcie poczela wypytywa'c o to pana Rawlisona.

Lecz on u'smiechnal sie tylko i rzekl:

— Mahdi oblega w tej chwili Chartum, w kt'orym broni sie jeneral Gordon. Czy pani wie, jak daleko z Medinet do Chartumu?

— Nie mam o tym zadnego pojecia.

— Tak mniej wiecej jak stad do Sycylii — obja'snil pan Tarkowski.

— Mniej wiecej — potwierdzil Sta's. — Chartum lezy tam, gdzie Nil Bialy i Niebieski schodza sie i tworza jedna rzeke. Dzieli nas od niego ogromna przestrze'n Egiptu i cala Nubia.

Nastepnie chcial doda'c, ze cho'cby Medinet lezalo blizej od kraj'ow zajetych przez powstanie, to przecie on tam bedzie ze swoim sztucerem, ale przypomniawszy sobie, ze za podobne przechwalki dostal juz nieraz bure od ojca — umilkl.

Starsi panowie poczeli jednak rozmawia'c o Mahdim i o powstaniu, byla to bowiem najwazniejsza dotyczaca Egiptu sprawa. Wiadomo'sci spod Chartumu byly zle. Dzikie hordy oblegaly juz miasto od p'oltora miesiaca; rzady egipski i angielski dzialaly powolnie. Odsiecz zaledwie wyruszyla i obawiano sie powszechnie, ze mimo slawy, mestwa i zdolno'sci Gordona wazne to miasto wpadnie w rece barbarzy'nc'ow. Tego zdania byl i pan Tarkowski, kt'ory podejrzewal, ze Anglia zyczy sobie w duszy, by Mahdi odebral Sudan Egiptowi po to, by p'o'zniej odebra'c go Mahdiemu i uczyni'c z tej ogromnej krainy posiadlo's'c angielska. Nie podzielil sie jednak pan Tarkowski tymi podejrzeniami z panem Rawlisonem nie chcac uraza'c jego uczu'c patriotycznych.

Pod koniec obiadu Sta's jal wypytywa'c, dlaczego rzad egipski zabral wszystkie kraje lezace na poludnie od Nubii, a mianowicie Kordofan, Darfur i Sudan az do Albert-Nianza — i pozbawil tamtejszych mieszka'nc'ow wolno'sci. Pan Rawlison postanowil mu to wytlumaczy'c: z tej przyczyny, ze wszystko, co czynil rzad egipski, to czynil z polecenia Anglii, kt'ora rozciagnela nad Egiptem protektorat[12] i w rzeczywisto'sci rzadzila nim, jak sama chciala.

— Rzad egipski nie zabral tam nikomu wolno'sci — rzekl — ale ja setkom tysiecy, a moze i milionom ludzi przywr'ocil. W Kordofanie, w Darfurze i w Sudanie nie bylo w ostatnich czasach zadnych pa'nstw niezaleznych. Zaledwie tu i 'owdzie jaki's maly wladca ro'scil prawo do niekt'orych ziem i zagarnial je wbrew woli ich mieszka'nc'ow, przemoca. Przewaznie jednak byly one zamieszkale przez niezawisle pokolenia Arabo-Murzyn'ow, to jest przez ludzi majacych w sobie krew obu tych ras. Pokolenia te zyly w ustawicznej wojnie. Napadly na siebie wzajem i zabieraly sobie konie, wielblady, bydlo rogate i przede wszystkim niewolnik'ow. Popelniano przy tym wiele okrucie'nstw. Ale najgorsi byli kupcy polujacy na ko's'c sloniowa i niewolnik'ow. Utworzyli oni jakby osobna klase ludzi, do kt'orej nalezeli wszyscy niemal naczelnicy pokole'n i zamozniejsi kupcy. Ci czynili zbrojne wyprawy daleko w glab Afryki, grabiac wszedy kly sloniowe i chwytajac tysiace ludzi: mezczyzn, kobiet i dzieci. Niszczyli przy tym wsie i osady, pustoszyli pola, przelewali rzeki krwi i zabijali bez lito'sci wszystkich opornych. Poludniowe strony Sudanu, Darfuru i Kordofanu oraz kraje nad g'ornym Nilem az po jeziora — wyludnily sie w niekt'orych okolicach prawie zupelnie. Lecz bandy arabskie zapuszczaly sie coraz dalej, tak ze cala 'srodkowa Afryka stala sie ziemia lez i krwi. Ot'oz Anglia, kt'ora, jak ci wiadomo, 'sciga po calym 'swiecie handlarzy niewolnik'ow, zgodzila sie na to, by rzad egipski zajal Kordofan, Darfur i Sudan, byl to bowiem jedyny spos'ob zmuszenia tych grabiezc'ow do porzucenia tego obrzydliwego handlu i jedyny spos'ob utrzymania ich w ryzach. Nieszcze'sliwi Murzyni odetchneli, napady i grabieze ustaly, a ludzie poczeli zy'c pod jakim takim prawem. Ale oczywi'scie taki stan rzeczy nie podobal sie handlarzom, wiec gdy znalazl sie miedzy nimi Mohammed-Achmed, zwany dzi's Mahdim, kt'ory poczal glosi'c wojne 'swieta pod pozorem, ze w Egipcie upada prawdziwa wiara Mahometa, wszyscy rzucili sie jak jeden czlowiek do broni. I oto rozpalila sie ta okropna wojna, kt'ora, przynajmniej dotychczas, bardzo 'zle idzie Egipcjanom. Mahdi pobil we wszystkich bitwach wojska rzadowe, zajal Kordofan, Darfur, Sudan; hordy jego oblegaja obecnie Chartum i zapuszczaja sie na p'olnoc az do granic Nubii.

— A czy moga doj's'c az do Egiptu? — zapytal Sta's.

— Nie — odpowiedzial pan Rawlison. — Mahdi zapowiada wprawdzie, ze zawojuje caly 'swiat, ale jest to dziki czlowiek, kt'ory o niczym nie ma pojecia. Egiptu nie zajmie nigdy, gdyz nie pozwolilaby na to Anglia.

— Je'sli jednak wojska egipskie zostana zupelnie zniesione?

— W'owczas wystapia wojska angielskie, kt'orych nie zwyciezyl nigdy nikt.

— A dlaczego Anglia pozwolila Mahdiemu zaja'c tyle kraj'ow?

— Skad wiesz, ze pozwolila — odpowiedzial pan Rawlison. — Anglia nie 'spieszy sie nigdy, albowiem jest wieczna.

Dalsza rozmowe przerwal sluzacy Murzyn, kt'ory oznajmil, ze przyszla Fatma Smainowa i blaga o posluchanie.

Kobiety na Wschodzie zajmuja sie sprawami prawie wylacznie domowymi i rzadko nawet wychodza z harem'ow. Tylko ubozsze udaja sie na targi lub pracuja w polach, jak to czynia zony fellach'ow, to jest wie'sniak'ow egipskich. Ale i te przeslaniaja w'owczas twarze. Jakkolwiek w Sudanie, z kt'orego pochodzila Fatma, zwyczaj ten nie bywa przestrzegany i jakkolwiek przychodzila ona juz poprzednio do biura pana Rawlisona, jednakze przyj'scie jej, zwlaszcza o tak p'o'znej porze i do prywatnego domu, wywolalo pewne zdziwienie.

— Dowiemy sie czego's nowego o Smainie — rzekl pan Tarkowski.

— Tak — odpowiedzial pan Rawlison dajac zarazem zna'c sluzacemu, aby wprowadzil Fatme.

Jakoz po chwili weszla wysoka, mloda Sudanka, z twarza zupelnie nie oslonieta, o bardzo ciemnej cerze i przepieknych, lubo dzikich i troche zlowrogich oczach. Wszedlszy padla zaraz na twarz, a gdy pan Rawlison kazal jej wsta'c, podniosla sie, ale pozostala na kleczkach.

— Sidi — rzekla — niech Allach blogoslawi ciebie, twoje potomstwo, tw'oj dom i twoje trzody!

— Czego zadasz? — zapytal inzynier.

— Milosierdzia, ratunku i pomocy w nieszcze'sciu, o panie! Oto jestem uwieziona w Fort-Saidzie i zatrata wisi nade mna i nad mymi dzie'cmi.

— M'owisz, ze's uwieziona, a przeciez mogla's tu przyj's'c, a do tego w nocy.

— Odprowadzili mnie tu zabliowie, kt'orzy we dnie i w nocy pilnuja mego domu, i wiem, ze maja rozkaz poucina'c nam wkr'otce glowy.

— M'ow jak niewiasta roztropna — odpowiedzial wzruszajac ramionami pan Rawlison. — Jeste's nie w Sudanie, ale w Egipcie, gdzie nie zabijaja nikogo bez sadu, wiec mozesz by'c pewna, ze wlos nie spadnie z glowy ani tobie, ani twym dzieciom.

Lecz ona poczela go blaga'c, by wstawil sie za nia jeszcze raz do rzadu, wyjednal jej pozwolenie na wyjazd do Smarna: „Anglicy tak wielcy jak ty, panie (m'owila), wszystko moga. Rzad w Kairze my'sli, ze Smain zdradzil, a to jest nieprawda! Byli u mnie wczoraj kupcy arabscy, kt'orzy przyjechali z Souakimu, a przedtem kupowali gume i ko's'c sloniowa w Sudanie, i donie'sli mi, ze Smain lezy chory w El-Faszer i wzywa mnie wraz z dzie'cmi do siebie, by je poblogoslawi'c…”

— Wszystko to jest tw'oj wymysl, Fatmo — przerwal pan Rawlison.

Lecz ona zaczela zaklina'c sie na Allacha, ze m'owi prawde, a nastepnie m'owila, iz je'sli Smain wyzdrowieje — to wykupi niezawodnie wszystkich je'nc'ow chrze'scija'nskich, je'sli za's umrze, to ona, jako krewna wodza derwisz'ow, latwo znajdzie do niego przystep i uzyska, co zechce. Niech jej tylko pozwola jecha'c, albowiem serce w jej piersiach skowyczy z tesknoty za mezem. Co ona, nieszczesna niewiasta, zawinila rzadowi i chedywowi? Czy to jej wina i czy moze za to odpowiada'c, ze ma nieszcze'scie by'c krewna derwisza Mohammeda-Achmeda?

Fatma nie 'smiala wobec „Anglik'ow” nazwa'c swego krewnego Mahdim, poniewaz znaczy to: odkupiciel 'swiata — wiedziala za's, ze rzad egipski uwaza go za buntownika i oszusta. Ale bijac wciaz czolem i wzywajac niebo na 'swiadectwo swej niewinno'sci i niedoli, poczela plaka'c i zarazem wy'c zalo'snie, jak czynia na Wschodzie niewiasty po stracie mez'ow lub syn'ow. Nastepnie rzucila sie znowu twarza na ziemie, a raczej na dywan, kt'orym przykryta byla posadzka — i czekala w milczeniu.

Nel, kt'orej chcialo sie troche spa'c pod koniec obiadu, rozbudzila sie zupelnie, a majac poczciwe serduszko chwycila reke ojca i calujac ja raz po raz, poczela prosi'c za Fatma:

— Niech jej tatu's pomoze! — niech jej pomoze!

Fatma za's, rozumiejac widocznie po angielsku, ozwala sie w'sr'od lka'n, nie odrywajac twarzy od dywanu:

— Niech cie Allach blogoslawi, kwiatku rajski, rozkoszy Omaja, gwiazdko bez zmazy!

Jakkolwiek Sta's byl w duszy bardzo zawziety na mahdyst'ow, jednakze wzruszyl sie takze pro'sba i b'olem Fatmy. Przy tym Nel wstawiala sie za nia, a on ostatecznie zawsze chcial tego, czego chciala Nel — wiec po chwili ozwal sie niby do siebie, ale tak, by slyszeli go wszyscy:

— Ja, gdybym byl rzadem, pozwolilbym Fatmie odjecha'c.

— Ale poniewaz nie jeste's rzadem — odpowiedzial mu pan Tarkowski — lepiej zrobisz nie wdajac sie w to, co do ciebie nie nalezy.

Pan Rawlison mial r'owniez lito'sciwa dusze i odczuwal polozenie Fatmy, ale uderzyly go w jej slowach rozmaite rzeczy, kt'ore wydaly mu sie prostym klamstwem. Majac prawie codzienne stosunki z komora w Izmaili wiedzial dobrze, ze zadne nowe ladunki gumy ani ko'sci sloniowej nie przechodzily w ostatnich czasach przez kanal. Handel tymi towarami ustal prawie zupelnie. Kupcy arabscy nie mogli tez wraca'c z lezacego w Sudanie miasta El-Faszer, gdyz mahdy'sci w og'ole z poczatku nie dopuszczali do siebie kupc'ow, a tych, kt'orych mogli zlapa'c, rabowali i zatrzymywali w niewoli. Bylo to tez rzecza niemal pewna, ze opowiadanie o chorobie Smaina jest klamstwem.

Lecz poniewaz oczki Nel patrzyly wciaz blagalnie na tatusia, wiec ten nie chcac zasmuca'c dziewczynki rzeki po chwili do Fatmy:

— Fatmo, pisalem juz do rzadu na twoja pro'sbe, ale bez skutku. A teraz sluchaj. Jutro z tym oto mehendysem (inzynierem), kt'orego tu widzisz, wyjezdzamy do Medinet-el-Fajum; po drodze zatrzymamy sie przez jeden dzie'n w Kairze, albowiem chedyw chce rozm'owi'c sie z nami o kanalach prowadzonych od Bahr-Jussef i da'c nam co do nich polecenia. W czasie rozmowy postaram sie przedstawi'c mu twoja sprawe i uzyska'c dla ciebie jego laske. Ale nic wiecej uczyni'c nie moge i nie przyrzekam.

Fatma podniosla sie i wyciagnawszy obie rece na znak dziekczynienia, zawolala:

— A wiec jestem ocalona!

— Nie, Fatmo — odpowiedzial pan Rawlison — nie m'ow o ocaleniu, albowiem powiedzialem ci juz, ze 'smier'c nie grozi ani tobie, ani twoim dzieciom. Czy jednak chedyw pozwoli na tw'oj odjazd, nie recze, albowiem Smain nie jest chory, ale jest zdrajca, kt'ory zabrawszy rzadowe pieniadze nie my'sli wcale o wykupieniu je'nc'ow od Mohammeda-Achmeda.

— Smain jest niewinny, panie, i lezy w El-Faszer — powt'orzyla Fatma — a gdyby on sprzeniewierzyl sie nawet rzadowi, to ja przysiegam przed toba, moim dobroczy'nca, ze je'sli pozwola mi wyjecha'c, p'oty bede blaga'c Mohammeda-Achmeda, p'oki nie wyprosze waszych je'nc'ow.

— A wiec dobrze. Obiecuje ci raz jeszcze, ze wstawie sie za toba do chedywa.

Fatma poczela bi'c poklony.

— Dzieki ci, sidi! Jeste's nie tylko potezny, ale i sprawiedliwy. A teraz blagam cie jeszcze, aby's pozwolil sluzy'c nam sobie jak niewolnikom.

— W Egipcie nikt nie moze by'c niewolnikiem — odpowiedzial z u'smiechem pan Rawlison. — Sluzby mam dosy'c, a z twoich uslug nie moge korzysta'c jeszcze i dlatego, ze jak ci powiedzialem, wyjezdzamy wszyscy do Medinet i moze by'c, ze pozostaniemy tam az do ramazanu[13].

— Wiem, panie, albowiem powiedzial mi to dozorca Chadigi, ja za's, dowiedziawszy sie o tym, przyszlam nie tylko blaga'c cie o pomoc, ale by ci powiedzie'c takze, ze dwaj ludzie z mego pokolenia Dangal'ow, Idrys i Gebhr, sa wielbladnikami w Medinet i ze uderza przed toba czolem, gdy tylko przybedziesz, ofiarujac na twe rozkazy siebie i swe wielblady.

— Dobrze, dobrze — odpowiedzial dyrektor — ale to sprawa kompanii Cooka, nie moja.

Fatma ucalowawszy rece obu inzynier'ow i dzieci wyszla blogoslawiac szczeg'olniej Nel.Dwaj panowie milczeli przez chwile, po czym pan Rawlison rzeki:

— Biedna kobieta… ale klamie tak, jak tylko na Wschodzie klama'c umieja — i nawet w jej o'swiadczeniach wdzieczno'sci brzmi jaka's falszywa nuta.

— Niezawodnie — odpowiedzial pan Tarkowski — ale co prawda, to czy Smain zdradzil, czy nie zdradzil, rzad nie ma prawa zatrzymywa'c jej w Egipcie, gdyz ona nie moze odpowiada'c za meza.

— Rzad nie pozwala teraz nikomu z Suda'nczyk'ow wyjezdza'c bez osobnego pozwolenia do Souakimu i do Nubii, wiec zakaz nie dotyka tylko Fatmy. W Egipcie znajduje sie wielu, przychodza tu bowiem dla zarobku, a miedzy nimi jest pewna liczba nalezacych do pokolenia Dangal'ow, to jest tego, z kt'orego pochodzi Mahdi. Oto na przyklad naleza do niego, pr'ocz Fatmy, Chadigi i ci dwaj wielbladnicy w Medinet. Mahdy'sci nazywaja Egipcjan Turkami i prowadza z nimi wojne, ale i miedzy tutejszymi Arabami znalazloby sie sporo zwolennik'ow Mahdiego, kt'orzy by chetnie do niego uciekli. Zaliczy'c trzeba do nich wszystkich fanatyk'ow, wszystkich dawnych stronnik'ow Arabiego paszy i wielu spo'sr'od klas najubozszych. Biora oni za zle rzadowi, ze poddal sie calkiem wplywom angielskim, i twierdza, ze religia na tym cierpi. B'og wie, ilu ucieklo juz przez pustynie, omijajac zwykla droge morska na Souakim, wiec rzad dowiedziawszy sie, ze Fatma chce takze zmyka'c, przykazal ja pilnowa'c. Za nia tylko i za jej dzieci, jako za krewnych samego Mahdiego, moze bedzie mozna odzyska'c je'nc'ow.

— Czy istotnie nizsze klasy w Egipcie sprzyjaja Mahdiemu?

— Mahdi ma zwolennik'ow nawet w wojsku, kt'ore moze dlatego bije sie tak 'zle.

— Ale jakim sposobem Suda'nczycy moga ucieka'c przez pustynie? Przecie to tysiace mil?

— A jednak ta droga sprowadzono niewolnik'ow do Egiptu.

— Sadze, ze dzieci Fatmy nie wytrzymalyby takiej podr'ozy.

— Chce tez ja sobie skr'oci'c i jecha'c morzem do Souakimu.

— W kazdym razie biedna kobieta…

Na tym sko'nczyla sie rozmowa.

A w dwana'scie godzin p'o'zniej „biedna kobieta” zamknawszy sie starannie w domu z synem dozorcy Chadigiego szeptala mu ze zmarszczonymi brwiami i ponurym spojrzeniem swych pieknych oczu:

— Chamisie, synu Chadigiego, oto sa pieniadze. Pojedziesz dzi's jeszcze do Medinet i oddasz Idrysowi to pismo, kt'ore na moja pro'sbe napisal do niego 'swiatobliwy derwisz Bellali… Dzieci tych mehendys'ow sa dobre, ale je'sli nie uzyskam pozwolenia na wyjazd, to nie ma innego sposobu. Wiem, ze mnie nie zdradzisz… Pamietaj, ze ty i tw'oj ojciec pochodzicie takze z pokolenia Dangal'ow, w kt'orym urodzil sie wielki Mahdi.


ROZDZIA L I | W pustyni i w puszczy | ROZDZIA L III